piątek, 29 sierpnia 2014

COOKING: ciasteczka dyniowe z przyprawami korzennymi


Jesień, czyli moja ulubiona pora roku, zbliża się wielkimi krokami. Równie szybko zbliżają się 18 urodziny mojej siostry. W tym roku jestem zaproszona na dwie imprezy pod rząd, a jakże! Postanowiłam więc popisać się moimi umiejętnościami kulinarnymi. Na szczęście na pierwszą pierwszą osiemnastkę zaproszona jest tylko rodzina, więc nikt nie będzie miał serca powiedzieć, że mu nie smakuje. 

Wybrałam upieczenie ciasteczek dyniowych z przyprawami korzennymi. To jak robienie świątecznych pierniczków jesienią, cudowne!

Składniki: 
40 dag mąki pszennej,
3 żółtka,
1/2 szklanka cukru pudru,
1/2 kostki  margaryny,
szklanka puree z dyni,
łyżeczka przypraw korzennych,
1 cukier waniliowy,
płaska łyżeczka proszku do pieczenia


 
Wykonanie:
Puree : dynię gotujemy około 20 minut i studzimy. Ugotowaną i wystudzoną dynię przekładamy do blendera i miksujemy na puree.
Na stolnicę wsypujemy mąkę, dodajemy żółtka, cukier, margarynę, cukier waniliowy, proszek do pieczenia, przyprawy, i puree z dyni. Wyrabiamy z tego ciasto, wałkujemy na średnią grubość i wykrawamy foremkami różne kształty.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, ok 15-20min.

  

MOJE CENNE UWAGI: 
Następnym razem do ciastek  dodam zdecydowanie więcej przypraw korzennych, wtedy będą znacznie bardziej wyraziste. Poza tym do posypania idealnie zdaje się cukier puder z dodatkiem cynamonu. 
Co zrobić z pestkami ze środka dyni? Wysuszyć i zjeść oczywiście!


Smacznego!
 xoxo,
 Aleksandra

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Wakacje 2014 w zdjeciach z telefonu




 Wakacje 2014 ogromnymi krokami odchodzą w zapomnienie. W tym roku były one najlepsze od kilku lat i będę je z przyjemnością wspominać! Lipiec był zaplanowany i zabiegany, a w sierpniu miałam masę czasu dla siebie. Zwiedziłam wymarzone miejsca i rozmawiałam biegle po angielsku - 100% z angielskiego na testach gimnazjalnych na coś się zdało.

Chętnie powtórzyłabym to wszystko od nowa, wiadomo. Jednak muszę przyznać, że nuda też zaczęła mi już doskwierać. Pooglądać "Ewa gotuje"? A może "Bosonogą Contessę"? Kiedy w końcu dowiem się, kim jest -A w "Pretty Little Liars"?

Czas na nowe wyzwania, nową szkołę, nowych znajomych i nowe pomysły na bloga. Na nowe powody do stresu też jest miejsce... Roku szkolny 2014/2015, nadchodzę!






czwartek, 21 sierpnia 2014

Olcia modelka, zboze i kapelusz




Kilka dni temu wybrałam się na zdjęcia. Planowałam to od momentu, w którym kupiłam mój pierwszy kapelusz. Prawie naturalny  makijaż i misternie wyprostowane włosy, które rozprostowały się po kilku minutach spaceru okolicznymi polami. Każde poświęcenie jest warte takich zdjęć!

Muszę przyznać, że ciężko jest dać robić sobie zdjęcia osobie, którą zna się aż 12 lat. Uśmiechnąć się, może otworzyć usta jak modelka? A co zrobić z rękoma?  Położyć się na ziemi? Żaden problem! Brakowało mi tylko muzyki z wybiegu, ale myślę, że następnym razem uda się to załatwić. Mam dziwne wrażenie, że jak na modelkę, to trochę za dużo gadam, więc warto byłoby to zagłuszyć...

Ja osiągnęłam swój cel - w końcu będę mogła zmienić profilowe na Facebook'u! Jeśli także jesteście gotowi na ten krok, to wszystko znajdziecie TUTAJ!





Dziękuję za 100 POLUBIEŃ NA MOIM FANPAGE!
xoxo, Aleksandra

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Post informacyjny, czyli co i jak



Nadszedł czas na post czysto informacyjny. Zaczęłam działać w dość wielu "dziedzinach internetu", przez co pora wszystko uporządkować. 


Poza blogiem prowadzę także Fanpage, na którym udostępniam wszystkie posty. Skończyłam z dodawaniem postów na mój prywatny profil (poza tym, ups!). Jeśli chcecie być na bieżąco,  po prostu powiększcie grono 100 olciaków, którzy mnie śledzą :)






Ostatnio można było zauważyć mój absolutny debiut na Youtube. Tam będę umieszczała moje przyszłe dzieła w dziedzinie filmu. Jestem totalnym świeżakiem i każde subskrypcję będą mile widziane! 




Dzielnie powiększam grono instagramowiczów. Mój Instagram nie jest zbyt bogaty, ale co tam! Można tam znaleźć zdjęcia, których nie dodaję  na Facebooka i bloga, ot taka różnorodność!






    

A każde inne sprawy można załatwiać ze mną za pośrednictwem mojego e-maila - pfff.whatever@gmail.com. W użytku są także wiadomości na Facebook'u.

►E-MAIL / FACEBOOK MESSENGER



Teraz już nie trzeba mnie ze świecą szukać!
xoxo, Aleksandra

niedziela, 17 sierpnia 2014

a moze video?




"A co jeśli nagram videło?", czyli kolejny świetny pomysł, na który wpadłam. Na początek zdecydowałam się na coś dość inspirującego, a że nieśmiała ze mnie osóbka - w filmiku występuję tylko przez parę sekund. Chyba nie jestem jeszcze gotowa do przemowy przed kamerą, ale kto wie! Akurat ja zmieniam zdanie nader często.

Muszę przyznać, że namęczyłam się z tym filmikiem. Po dodaniu na Youtube okazało się, że rozmiar nie ten i jakość okropna. Nagrywałam jeszcze raz i jeszcze, korzystałam z innych programów i okazało się, że to ustawienia mojego aparatu! Po zmianie ustawień, nagrywaniu wszystkiego od nowa, słuchaniu Sad Machine w kółko i w kółko, muszę przyznać, że "First video" już mi się nie podoba. Ech!

Nie potrafię stwierdzić, czy to to pierwsze i ostatnie "First video". W końcu na Spotify znalazłam masę piosenek, które pasowałyby do kolejnych filmików. Szkoda, żeby się zmarnowały, prawda?

Zostawiam Was z moim dziełem, enjoy!

czwartek, 14 sierpnia 2014

Krawieckie przygody i filcowe bombki


Jedno z moich marzeń oficjalnie się spełniło. Przeszłam kurs szycia, którego udzieliła mi najlepsza krawcowa - moja babcia. Stwierdziła, że chyba dostanę jej maszynę do szycia w spadku. Nie obyło się także bez zaplątanych nici i strachu przed przyszyciem sobie palców. Ale wiadomo, kto najbardziej panikował! Chociaż myślę, że moje powtarzanie "Spokojnie, spokojnie" na niewiele się zdało. A teraz świat krawiectwa stoi przede mną otworem! Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła wypróbować moją nową umiejętność. Jeszcze nie zawsze udaje mi się prosto zszyć, ale "spokojnie, spokojnie", wszystko jest do dopracowania!

Nauka ściegów na technice nie poszła w las i pamiętam je do dzisiaj. Nie da się także zapomnieć przyszycia sobie bluzki do obrazku wyszywanego na kanwie. Chociaż muszę przyznać, że mój aniołek był prześliczny!

Kolejną zdolnością, którą pragnę posiąść jeszcze w te wakacje, jest robienie na drutach. Święta zbliżają się wielkimi krokami, a lista prezentów wciąż nietknięta! Może jakieś reniferki, albo małe bałwanki? A jeśli wznowię moją produkcję filcowych bombek na choinkę?


Niedługo będę zbierała zamówienia na sukienki!

xoxo, Aleksandra

piątek, 8 sierpnia 2014

DIY: koronkowy stolik




Ślady po kubku kawy na białej kanapie i laptop przegrzewający się na skórzanym krześle - w moim pokoju zaczęło brakować miejsca na pogaduchy przy filmie. Wtedy ujrzałam rozkręcony niebieski stolik, który lata temu moja mama kupiła w Ikei. Postanowiłam przemalować go i przywrócić do świetności. Na ostateczny wygląd wpłynęło moje zamiłowanie do koronki. Ta, której użyłam, pochodziła z dna mojej szafy. Skąd ją wytrzasnęłam? Z lumpeksu, oczywiście. Miała być przyszyta do dżinsowej katany, ale ten pomysł jakoś wypadł mi z głowy.


 Wszystko, co będzie potrzebne: biała farba, szara farba w spreju, koronkowa koszulka, taśma, papier ścierny i gwiazda wieczoru - stolik.


Na początku stolik trzeba skręcić i zmatowić przy użyciu papieru ściernego. I to jest właśnie zajęcie, którego nienawidzę. Nigdy nie potrafię odpowiednio rozłożyć siły, trę jak najmocniej i najszybciej. Cierpliwa praca nie jest moją mocną stroną.


Po wytarciu resztek pyłu ze stolika, w końcu czas na malowanie. Dzisiaj wyjątkowo farba mi się nie rozlała, nie kapnęła, ani nie prysnęła na ścianę. To mój mini sukces! Chociaż muszę pamiętać, że piszę posta na raty, a do pomalowania została mi jeszcze jedna warstwa.
EDIT: wylała się, wylała. Całe szczęście, że jednak porzuciłam mój pomysł malowania stolika na balkonie. Tego moi rodzice już by mi nie wybaczyli.


Po dwóch dniach i dwóch warstwach białej farby w końcu mogłam ziścić mój pomysł o koronkowym blacie. Wykorzystałam po prostu koszulkę i trochę taśmy. Prawdziwa zabawa miała dopiero nadejść!


W malowaniu pomógł mi tato. Szkoda było mi zmarnować całą pracę przez złe psiknięcie farbą. Nie wyszło idealnie, wiadomo. Ale jak najbardziej jestem zadowolona ze swojej pracy! Na moim stoliku będę teraz każdemu serwowała kawę. Chyba czas zaopatrzyć się we własne filiżanki! 

Voilà, zapraszam na herbatę!



KLIK! KLIK! KLIK!
xoxo, Aleksandra

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Weekend w Trójmieście


Sierpień postanowiliśmy przywitać w Trójmieście - Jarmark Dominikański, molo w Spocie, wieczorne spacery po starówce, a do tego diabelski młyn niczym London Eye. I po co było wyjeżdżać do Londynu?

Podczas obchodu jarmarku najdłużej zajęło mi zwiedzanie stoisk z antykami, gdzie znajdowała masa retro mebli, druciane manekiny i szmaciane zabawki. Jednak budki z jedzeniem też były niczego sobie - węgierskie placki, czy sękacz waniliowy, mniam! Akurat w sobotę odbywał się maraton ciągnący się przez uliczki starego miasta. Czułam  się tak bezkarnie, siedząc i pijąc sobie kawę, gdy kilkadziesiąt osób biegło na śmierć i życie tuż obok mojego stolika.

Całkiem spontanicznie podjęliśmy decyzję o udaniu się na molo w Sopocie. Wysiedliśmy koło plaży w Jelitkowie, a resztę drogi przeszliśmy piechotą. 3.07km przemierzone w takim upale to czysta przyjemność! Do Gdańska wróciliśmy tramwajem wodnym. W te wakacje chyba wykorzystam wszystkie możliwe środki transportu. Wieczorem przechadzaliśmy się jeszcze po starym mieście przy akompaniamencie muzyki operowej. Czy to nie romantyczne?


Następnego dnia trochę zakupów, na którym znalazłam swój wymarzony czarny kapelusz i kwieciste kimono. Byłam z siebie taka dumna, wracając z siatkami do domu! Umawiam się jeszcze z moim fotografem na sesje, żeby móc się nimi pochwalić przed całym światem.