Śnieg spadł już dwukrotnie, jednak wciąż czekam na to (jak niektórzy na mojego posta!), kiedy nie będzie roztapiał się po kilku minutach. Listopad powoli się kończy, a ja dalej nie zrealizowałam żadnego świątecznego DIY! Niestety, zostałam tymczasowo pozbawiona pistoletu na ciepły klej, więc z mojego pomysłu nici. Stay tuned!
Okres bożonarodzeniowy powinien trwać cały rok - to pewnego rodzaju motywacja (jeszcze tylko cztery tygodnie i w końcu się wyśpię) oraz pretekst do oglądania "The Nightmare Before Christmas" w kółko i w kółko. Powinnam też sobie już przypomnieć o moim świątecznym swetrze, w końcu to już czas! Poza tym jutro wybieram się na świąteczne zakupy, chociaż i tak wszyscy świetnie zdajemy sobie sprawę, że prezenty przynosi nie kto inny jak Mikołaj. Jednak znając życie wszystkie się pokłócimy, poobrażamy, a potem wrócimy niezadowolone, że nic nie kupiłyśmy. To takie typowe!
Przy okazji Bożego Narodzenia, które jest równoznaczne z niezwykłym poczuciem szczęścia. Miałam ostatnio bardzo dobry humor, usiadłam do mojego prywatnego komputera (z którego korzystam dość rzadko, częściej podkradam laptopa rodzicom) i włączyłam Spotify. Natknęłam się na "Don't Stop Believin'" Journey - to jedna z tych piosenek, której nie podam jako moja ulubiona (trochę wiocha, co?), a potajemnie słucham jej, gdy jest mi smutno (i wesoło też!). I tak właśnie piewając sobie radośnie, zorientowałam się, że słyszeli to wszyscy domownicy - to był moment, gdy uczucie szczęścia skontrastowało się z zażenowaniem.
250 polubień!
xoxo, Aleksandra
Okres bożonarodzeniowy powinien trwać cały rok - to pewnego rodzaju motywacja (jeszcze tylko cztery tygodnie i w końcu się wyśpię) oraz pretekst do oglądania "The Nightmare Before Christmas" w kółko i w kółko. Powinnam też sobie już przypomnieć o moim świątecznym swetrze, w końcu to już czas! Poza tym jutro wybieram się na świąteczne zakupy, chociaż i tak wszyscy świetnie zdajemy sobie sprawę, że prezenty przynosi nie kto inny jak Mikołaj. Jednak znając życie wszystkie się pokłócimy, poobrażamy, a potem wrócimy niezadowolone, że nic nie kupiłyśmy. To takie typowe!
Przy okazji Bożego Narodzenia, które jest równoznaczne z niezwykłym poczuciem szczęścia. Miałam ostatnio bardzo dobry humor, usiadłam do mojego prywatnego komputera (z którego korzystam dość rzadko, częściej podkradam laptopa rodzicom) i włączyłam Spotify. Natknęłam się na "Don't Stop Believin'" Journey - to jedna z tych piosenek, której nie podam jako moja ulubiona (trochę wiocha, co?), a potajemnie słucham jej, gdy jest mi smutno (i wesoło też!). I tak właśnie piewając sobie radośnie, zorientowałam się, że słyszeli to wszyscy domownicy - to był moment, gdy uczucie szczęścia skontrastowało się z zażenowaniem.
Od poczucia szczęścia zmierzam ku kolejnemu tematowi. Dzisiaj na angielskim podczas rozwiązywania zadań z matury ustnej trzeba było poruszyć temat o swojej przewidywanej przyszłości. Wtedy w mojej głowie zaczęły się rodzić plany na temat tego, co kiedyś osiągnę. Pierwsze co przyszło mi na myśl - mój blog będzie sławny, a ja napiszę i wydam swoją pierwszą książkę. Nie myślę o studiach, bo wszystkie moje plany zmieniają się w zastraszającym tempie. Poza tym wyjadę do Indii, a co!
250 polubień!
xoxo, Aleksandra