31 października, czyli amerykańskie Halloween, które budzi zawsze wiele kontrowersji. Z roku na rok więcej dzieci puka do do drzwi z radosnym okrzykiem "Cukierek albo psikus!". Nie jestem w stanie określić swojego zdania na ten temat, bo zawsze byłam miłośnikiem horrorów, strasznych historii i tematycznych ciasteczek. Zagłębiłam się w odmęty internetu, czytając o Dziadach, czyli polskim zamienniku Halloween. II część "Dziadów" Adama Mickiewicza już w gimnazjum skradła moje serce. Istotą Dziadów było "obcowanie żywych z umarłymi", a konkretnie nawiązywanie
relacji z duszami przodków, okresowo powracającymi do swych
dawnych siedzib. W ramach obrzędów dziadów przybywające na "ten świat" dusze
należało ugościć, aby zapewnić sobie ich przychylność i jednocześnie
pomóc im w osiągnięciu spokoju w zaświatach. Podstawową formą obrzędową
było karmienie i pojenie dusz, podczas specjalnych uczt przygotowywanych w domach lub na cmentarzach. Co ciekawe rozpalane ogniska miały oświetlać drogę wędrującym duszom, tak by nie zabłądziły i mogły spędzić tę noc wśród bliskich. Pozostałością tego tego zwyczaju są współczesne znicze zapalane na grobach. I tym akcentem zakończę mój wywód na temat Halloween i polskich zamienników. Dzisiejsze oglądanie horrorów i jedzenie ciasteczek dyniowych odbyło się pod przykrywką "Dziadów" - nazwa lepsza, a i Mickiewicz zawsze jest lepszym wyborem.
"The Blair Witch Project"?, Horror może i był straszny, ale w 1999r. Ja, jako osoba oglądająca go 2014, jestem zawiedziona. Nic, kompletnie nic, mnie nie wystraszyło. Albo stałam się bardzo bezduszna i odporna, albo to po prostu był słaby film. Jeśli również szukacie czegoś, po czym nie będziecie spać przez kilka dni, to zdecydowanie nie jest to. A może macie coś do polecenia? To naprawdę musi być mocne!