sobota, 26 października 2013

jajecznica o poranku, szczoto-wlosy, aktorka z hollywood

Nie mam wolnego czasu na pisanie. A jeśli takowy się znajdzie, to wolę wykorzystać go na leniuchowanie, niż na próby wykrzesania resztek mojej weny. Dzisiaj łamie zasady, jestem zbuntowana i piszę. O niczym, ale piszę.

Odrobiłam lekcje na cały tydzień, a z racji tego, że dzisiaj wyjątkowo szybko mi poszło (niczym Usain Bolt), skończyłam po godzinie i dwudziestu czterech minutach (w tym czasie zdążyłam zrobić jeszcze 75 brzuszków, żeby mój mózg nie eksplodował z nadmiaru informacji). Poza tym, od 15 męczę się z prezentacją z wosu. I pomyśleć, że temat wybierałam sobie sama...


Sama ugotowałam sobie śniadanie i obiad. Kto jest najlepszym kucharzem na świecie? Niestety, nie ja. W jajecznicy było za dużo pomidorów, a za mało jajka, a obiadowy makaron był niedogotowany. Jednak jeszcze nim zostanę! Do zobaczenia w Master Chefie!


Dzisiaj nie wyglądam zachwycająco niczym aktorka rodem z Hollywood. Poza tym, nigdy tak nie wyglądałam. Włosy mam jak szczota, ale WHO CARES? JEST SOBOTA.







 
Piosenka, której słucham od kilku godzin, niedługo nie będę mogła jej znieść, ale cooo tam.
Przy okazji: kiedyś się przy niej zaręczę!


 
I to jest właśnie koniec mojej opowieści o tym, jak znalazłam się tu, na blogu, pisząc nic nie wnoszącego posta.

3 komentarze:

  1. Świetny blog :D Z niecierpliwością czekam na następne wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością wpisy nie będą tak często tak jak kiedyś, ale będę starała się wpaść na coś ciekawego, żeby posty były chociaż trochę obszerniejsze :))
      Dziękuję! xoxo

      Usuń

Napisz coś oryginalnego i daruj sobie złośliwości :)
xoxo, Aleksandra